Jan Maciejewski: Litania pozorów
Roku piętnastego panowania Tyberiusza, gdy Piłat Poncjusz zarządzał Judeą i Herod był tetrarchą Galilei, a Filip, brat jego, tetrarchą Iturei i krainy Trachonickiej, gdy Lizaniasz był tetrachą Abileny, za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza stało się słowo Pańskie do Jana".
Kto dziś pamiętałby o pierwszych siedmiu dżentelmenach, gdyby wychudzony prorok z ogniem w oczach nie zaczął któregoś dnia krzyczeć nad brzegiem pewnej rzeki? W ostatnią niedzielę przed Bożym Narodzeniem w kościołach rozbrzmiewa ten rząd nazwisk, jak przestroga i ostrzeżenie. Zanim padną słowa o gotowaniu drogi Pańskiej i prostowaniu ścieżek, trzeba było palcem wskazać na to wszystko, co leży na poboczu. I samo o sobie głosi, że jest głównym traktem – mainstreamem. Te imiona, od Tyberiusza do Kajfasza, to litania pozorów. Dobrze jest ją odmawiać raz na jakiś czas, żeby ujrzeć rzeczy tak, jak wyglądają naprawdę, a nie jak chciałyby być widziane.
Jan, syn Zachariasza, obudził się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta