Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Mój brat obalił dyktatora

24 grudnia 2021 | Plus Minus

29 STYCZNIA 2011: To wózek skromny nawet jak na najbiedniejszy region Tunezji. Rowerowe koła, pospawane rurki i blaszany blat. Należał do sprzedawcy warzyw i owoców, który nie miał pozwolenia na handel. Od tego wózka zaczęła się rewolucja, która obaliła obracającego miliardami prezydenta Ben Alego.

Wózek podjeżdżał codziennie na placyk przed siedzibą władz lokalnych, jednym z niewielu solidnych budynków w 40-tysięcznym Sidi Buzid. I Stawał wśród innych, zazwyczaj większych, trzykołowych. Mohamed Buazizi, o którym teraz mówi cały arabski świat, sprzedawał z niego banany, mandarynki z nieoderwanymi listkami, marchew i dymkę. Często musiał uciekać przed policją, która lubowała się w wymuszaniu pieniędzy od nielegalnych sprzedawców. W dniu, który zadecydował o nagłym przyspieszeniu historii Tunezji, Mohamed przeżył dodatkowe upokorzenie. Nie tylko dostał mandat. Został spoliczkowany na oczach innych sprzedawców i klientów. I to przez kobietę w policyjnym mundurze.

„Zagubiłem się na ścieżce życia, nie kontroluję go. Wybacz mi, rozpoczynam podróż, z której nie ma powrotu". Tak na Facebooku tłumaczył ukochanej matce, której pracą na targu próbował pomóc w utrzymaniu dużej rodziny, to, co zrobił chwilę później. Podpalił się obok miejsca, w którym handlował, w centrum Sidi Buzid, miasta w głębi Tunezji, z dala od turystycznych szlaków. Był 17 grudnia 2010 roku. Mohamed Buazizi miał wtedy 26 lat. Zmarł od poparzeń 4 stycznia, gdy bunt ogarnął już kolejne biedne miasta, ale nic nie wskazywało na to, że Zin el Abidin Ben Ali jest skończony. Uciekł z kraju dziesięć dni później.

– Przez 23...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 12150

Wydanie: 12150

Spis treści

Reklama

Plus Minus

Adrian, Edyta i niepodległość trójkątów
Albo nas powieszą, albo nam postawią pomniki
Apel w sprawie pułkownika Kuklińskiego
Biedny poganin patrzy na targowisko
Błędy w myśleniu o Rosji
Co zostało z naszej solidarności
Człowiek w obliczu zła
Dziennik pisany nocą
Izrael narodził się w Polsce
Jan Maciejewski: Litania pozorów
Jeden dzień w Bolinas
Jestem energetycznym wampirem
Joanna Szczepkowska: Nasza kolęda
Józef. Ostatni z dynastii
Katarzyna Sadło: Ludzie bez właściwości
Kilka tajemnic warsztatu
Lech Kaczyński, czyli państwo bez kompleksów
Lektury polskie
Mafia bardzo kulturalna
Mały ludek
Mój brat obalił dyktatora
Najdziwniejsi ludzie świata
Najwyższy czas na zbiory shutterstock
Naród non grata
Nie oskarżałem całego narodu
Nowa gra o pamięć
Patent prezesa
Państwo jako wartość
Po co nam Boże Narodzenie
Polska na krawędzi
Proteza silnej władzy
Przejrzyste okna prywatności
Przepis na Święta
Rekin Kaczyńskiego
Robert Mazurek: Bali dla każdego
Robert Mazurek: Pięć kwintali wina
Skarżysko, miasto prywatne
Stare i nowe
Stojąc w uchylonych drzwiach
System operacyjny duszy
Sześć spotkań z Lechem Kaczyńskim
Tajemnice starej fotografii
Tego właśnie mamy o sobie nie wiedzieć
Tomasz P. Terlikowski: Cud i codzienność
Ukraina, archipelag Euro
W okopach Drohobycza
Wigilijne koty
Więcej dystansu, szersze horyzonty. 1500 wydań „Plusa Minusa”
Wątpliwość ponad wszystko
Zapatero w ogniu krytyki, czyli pomarzyć zawsze można...
Życie pisane na czysto
„Dziady” Dejmka i moje
Zamów abonament