Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

W okopach Drohobycza

24 grudnia 2021 | Plus Minus | Jerzy Jarzębski

7 LIPCA 2001: W maju 2001 r. Polską wstrząsnęła wiadomość o wywiezieniu z Drohobycza przez wysłanników Instytutu Yad Vashem fragmentów ściennych malowideł Schulza. Wygrali ci bardziej sprawni i bezwzględni. Obydwie strony konfliktu okopały się mocno na swych pozycjach. W tej skandalicznej aferze dobrze widać, kto czego nie rozumie.

Strona izraelska twierdzi, że malowidła znalazły godne miejsce ekspozycji, a Instytut Yad Vashem jest jedynym moralnym spadkobiercą pamiątek po Żydach unicestwionych w Holokauście; Polacy wskazują na bezprawie całej akcji i jej sprzeczność z podstawowymi kanonami konserwacji dzieł sztuki, na przynależność Schulza do polskiej tradycji kulturalnej, a także – na zakorzenienie artysty w krajobrazie rodzinnego miasta.

Ukraińcy? Ich stanowisko wydaje się niejednorodne: dla większości mieszkańców Drohobycza Schulz jako wielki pisarz i artysta właściwie nie istnieje i zamieszanie wokół odkrytych w mieszkaniu państwa Kałużnych malowideł jest niezrozumiałe. Na to niezrozumienie złożyły się lata edukacji w sowieckim systemie i pewnie też dzisiejsza, nacjonalistyczna z ducha, pedagogia w dziedzinie kultury. Do tego indyferentyzmu dołączyły się władze miasta, bo ich przedstawiciele doskonale wiedzą, że Schulz za granicą cieszy się estymą, a skwapliwość, z jaką dopomogli wysłannikom Yad Vashem, każe się domyślać, że ich pomoc nie była bezinteresowna. Kiedy 30 czerwca Benjamin Geissler, odkrywca malowideł, zaalarmował polską opinię publiczną, że i reszta znaleziska znikła z Drohobycza, można było wpierw przypuszczać, iż to przedstawiciele Yad Vashem zgłosili się po to, co zostało z łupu. Okazało się jednak, że najprawdopodobniej alarm wywołali sami właściciele mieszkania, deklarując na potrzeby ciekawskich, że „żadnych...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 12150

Wydanie: 12150

Spis treści

Reklama

Plus Minus

Adrian, Edyta i niepodległość trójkątów
Albo nas powieszą, albo nam postawią pomniki
Apel w sprawie pułkownika Kuklińskiego
Biedny poganin patrzy na targowisko
Błędy w myśleniu o Rosji
Co zostało z naszej solidarności
Człowiek w obliczu zła
Dziennik pisany nocą
Izrael narodził się w Polsce
Jan Maciejewski: Litania pozorów
Jeden dzień w Bolinas
Jestem energetycznym wampirem
Joanna Szczepkowska: Nasza kolęda
Józef. Ostatni z dynastii
Katarzyna Sadło: Ludzie bez właściwości
Kilka tajemnic warsztatu
Lech Kaczyński, czyli państwo bez kompleksów
Lektury polskie
Mafia bardzo kulturalna
Mały ludek
Mój brat obalił dyktatora
Najdziwniejsi ludzie świata
Najwyższy czas na zbiory shutterstock
Naród non grata
Nie oskarżałem całego narodu
Nowa gra o pamięć
Patent prezesa
Państwo jako wartość
Po co nam Boże Narodzenie
Polska na krawędzi
Proteza silnej władzy
Przejrzyste okna prywatności
Przepis na Święta
Rekin Kaczyńskiego
Robert Mazurek: Bali dla każdego
Robert Mazurek: Pięć kwintali wina
Skarżysko, miasto prywatne
Stare i nowe
Stojąc w uchylonych drzwiach
System operacyjny duszy
Sześć spotkań z Lechem Kaczyńskim
Tajemnice starej fotografii
Tego właśnie mamy o sobie nie wiedzieć
Tomasz P. Terlikowski: Cud i codzienność
Ukraina, archipelag Euro
W okopach Drohobycza
Wigilijne koty
Więcej dystansu, szersze horyzonty. 1500 wydań „Plusa Minusa”
Wątpliwość ponad wszystko
Zapatero w ogniu krytyki, czyli pomarzyć zawsze można...
Życie pisane na czysto
„Dziady” Dejmka i moje
Zamów abonament