Od IV RP nie uciekniemy
Proces wzmocnienia państwa musi przybierać charakter rewolucji. Przykład Polski to dowód na to, jak trudno ją przeprowadzić nie mając większości. Zwłaszcza gdy zmian chce prawica
Rozsypał się worek z tekstami opisującymi IV RP. Na razie aktywni są autorzy, którzy przebijają fetysz kaczyzmu osikowym kołkiem. Ale nie wątpię, że ostatnimi dwoma laty zajmą się publicyści konserwatywni. Krótko mówiąc: od IV RP już nie uciekniemy. To pojęcie – bardzo różnie zresztą pojmowane – już staje się punktem odniesienia w debatach. Mitem i antymitem zarówno dla prawicy, jak i lewicy. Dziś, gdy wszyscy skupiają się na końcu rządu Jarosława Kaczyńskiego, warto przypomnieć, w jakich okolicznościach pojawiła się idea IV RP i jakie były przyczyny jej zblednięcia.
Rozpoznanie po objawach
W największym skrócie losy projektu IV RP to przykład próby rewolucji na rzecz wzmocnienia siły państwa, w sytuacji gdy pewne słabości tegoż państwa nie przeszkadzają dużej części spektrum politycznego i większości elit. Większość tych słabości ma charakter wewnętrzny: korupcja, paraliż organów ścigania, skamienienie środowisk sędziowskich i prokuratorskich, słaba pluralizacja mediów, brak lustracji i dezubekizacji. Są jednak i słabości natury zewnętrznej: reaktywna polityka zagraniczna czy brak dbałości o bezpieczeństwo energetyczne.
Większość słabości III RP to choroby, których istnienie można udowadniać po objawach. Ojcowie założyciele ładu politycznego po 1989 roku negują natomiast lub bagatelizują istnienie samego wirusa. Politycy prawicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta