Wybitne dokonania w sztuce delatorstwa
Kazimierz Orłoś w „Historii »Cudownej meliny«” wspomina o tym, że wydaną w Paryżu przez Giedroycia swoją powieść ujrzał po raz pierwszy leżącą na biurku oficera Służby Bezpieczeństwa. Miało to miejsce na Rakowieckiej, dokąd wezwano go... telefonicznie. Nieznany mężczyzna zadzwonił do jego mieszkania i poprosił o stawienie się na ubecji danego dnia o wskazanej godzinie. Pisarzowi do głowy nie przyszło odmówić tego spotkania. Inni dostawali podobne telefony, z tym że jeszcze mniej formalne, bo „zapraszające” do kawiarni, restauracji czy na spacer po Łazienkach
Orłoś był i tak w tej szczęśliwej sytuacji, że gdy zobaczył swoją książkę w rękach funkcjonariusza SB, wiedział, w jakim charakterze został poproszony na rozmowę. Był po jednej stronie barykady, jego rozmówca po drugiej. Oczywiście, mógł z tego spotkania do domu nie wrócić, przynajmniej przez jakiś czas. Ale sytuację miał jasną. A że mogłaby stać się ona jeszcze bardziej klarowna, gdyby tamten telefon zlekceważył, zaczekał na urzędowe wezwanie, a następnie posłużył się formułą „odmawiam zeznań” – tego nie wiedział. W PRL, gdy władza od człowieka czegoś chciała, nie odmawiało się jej. To był inny świat.
W tym innym świecie jedni wili się niczym piskorze, by zejść z oczu policji politycznej, by przestała się nimi interesować. Inni przeciwnie, gorliwie wypełniali „życzenia” bezpieki, stawali się regularnymi agentami, częstokroć wyprzedzającymi oczekiwania swoich mocodawców. Nie ma sensu powtarzać wielokrotnie przywoływanych nazwisk. Co tymi ludźmi powodowało? Strach, chciwość, chęć poczucia się kimś ważniejszym, niż było się w rzeczywistości? Każdy przypadek był inny, niemniej w środowiskach twórczych próżno by szukać takich delatorów, o których pisał Czesław Miłosz w „Roku myśliwego”, a którzy rzekomo „wiedzą, że trzeba kombinować, aby jakoś przeżyć, i co do których nie ma wątpliwości, że za równowartość jednego posiłku sprzedadzą bliźniego (...) Zawsze ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta