Trener zszedł z cokołu
W sobotę we Wrocławiu zaczynamy eliminacje mistrzostw świata. Leo Beenhakker ma takie problemy jak dwa lata temu, gdy podejmował pracę w Polsce
Kibice zapomną o nieudanych mistrzostwach Europy tak szybko, jak szybko reprezentacja zacznie wygrywać. Do Wronek piłkarze przyjechali jednak ze spuszczonymi głowami. Niepewni, cisi, czekający na to, co się stanie. Leo Beenhakker z wysokiego cokołu, na jaki się wdrapał, wygrywając w dobrym stylu poprzednie eliminacje, zszedł pomiędzy nich. Trener i piłkarze są dziś w takiej samej sytuacji.
Beenhakker nie chce zapewnić, że w sobotę (początek meczu o 17, transmisja w TVP 1) nie powtórzy się scenariusz sprzed dwóch lat, kiedy w pierwszym spotkaniu o punkty jego drużyna przegrała 1:3 z Finlandią. – Gwarancji nie mam żadnych. Pracuję tu już dwa lata, ale sytuacja jest podobna. Z tą tylko różnicą, że wtedy graliśmy w Bydgoszczy, a teraz we Wrocławiu – mówi.
Stan przejściowy
Reprezentacja jest w dołku nie tylko po przegranym turnieju i fatalnym meczu towarzyskim z Ukrainą. Trzech piłkarzy w kadrze nie ma, bo zgrupowanie we Lwowie zakończyli alkoholową libacją. Akurat teraz swoje żale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta