Lwów w ogniu
Lwów! Lwów!
Krew ciskam do mych słów
I krzyk serc polskich od brzega do brzega!
Niech się jak piorun rozlega!
Niech wali, huczy i grzmi
O polskiej wylanej krwi,
O tych dzieciach ginących na ulicach grodu
Za cześć i całość narodu!
Nóż hajdamacki w pierś nam grozi znów!
Lwów! Brońmy Lwów!
(Artur Oppman)
Pod koniec października 1918 roku Niemcy i Austriacy nie chcieli się już bić, ale we Lwowie i w całej wschodniej Galicji wyrósł Polakom groźny konkurent do władzy – Ukraińcy. Proklamowali oni własne państwo, ściągnęli do Lwowa kilka tysięcy swych żołnierzy, których sformowali z jednostek austriackich i z austriacką pomocą, uzbroili setki cywilów i wezwali silny Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych. Polskie organizacje polityczne chciały negocjacji z Ukraińcami, a oddziały zbrojne nie przekraczały liczby ośmiuset i nie miały wspólnej komendy.
W tej sytuacji zamach ukraiński na miasto, przeprowadzony znienacka, nad ranem 1 listopada 1918 roku, w pełni się powiódł. W rękach Ukraińców znalazły się główne gmachy publiczne, koszary i dworce. Ich patrole zatrzymywały przechodniów i jeździły ciężarówkami, strzelając dla zastraszenia polskiego w większości miasta.
Po pierwszym szoku Polacy chwycili za broń. Już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta