Wymazywanie niechlubnej przeszłości
Wbrew powszechnej opinii – 11 listopada 1918 roku nie był dla stolicy pożegnaniem ze śladami zaborców. Pierwszą derusyfikację wykonali trzy lata wcześniej Niemcy. Myśmy ją tylko poprawili, i to już w latach 20.
Rosjanie stali w Warszawie setkę lat. Pozostawili po sobie ponad 20 cerkwi oraz kaplic prawosławnych, kilkanaście ulic o obcych nazwach i tysiące dwujęzycznych szyldów oraz tabliczek. A przede wszystkim zostawili zatrute dusze.
Kiedy wojska rosyjskie szły na front w 1914 roku, wielu mieszkańców żegnało je z żalem, bo odchodzili ci, którzy pozostawiali całe żołdy w polskich sklepach i knajpach. Gdy rok później, na początku sierpnia, ostatni żołnierz carski przeprawiał się na praski brzeg, a w powietrze wyleciały stołeczne mosty, warszawiacy spodziewali się najgorszego. Nie nadeszło. Armia niemiecka zachowywała się nader przykładnie i szybko zrobiła derusyfikację. Jedną z pierwszych decyzji było żądanie... wybicia wszystkich gołębi pocztowych!
Piątego sierpnia 1915 roku do stolicy weszli żołnierze w pickelhaubach. To był jedyny dzień, gdy nie działała u nas cenzura. Rosyjska, istniejąca od dziesiątków lat, odeszła na wschód; nowa nie zaczęła jeszcze pracować. „Obróciła się znowu jedna z kart dziejów naszych. Warszawa – serce Polski – opuszczona została przez jedno, a zajęta przez inne z państw rozbiorowych” – napisał tego szczególnego dnia „Kurier Warszawski”. I ta sama gazeta wkrótce potem zamieściła 13-punktowe rozporządzenie „jenerała komenderującego”, którego to punkt szósty dotyczył wspomnianych gołębi. Miały być wybite w 48 godzin, bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta