Męski punkt widzenia na życie małżeńskie
„Orfeusz i Eurydyka” w Bratysławie. W nowym spektaklu Mariusza Trelińskiego brakuje tego, co zawsze było mocną stroną jego inscenizacji: emocji, poezji i wizji pełnych rozmachu. Za dużo jest zaś roztkliwiania się współczesnego faceta nad samym sobą.
Widzów czekających niecierpliwie na majową premierę „Orfeusza i Eurydyki” w Warszawie, która zakończy okres reżyserskiego wygnania Mariusza Trelińskiego z Opery Narodowej, spotka niespodzianka. Przedstawienie powstałe w koprodukcji ze Słowackim Teatrem Narodowym i najpierw pokazane w Bratysławie jest inne od tych, dzięki którym zyskał on popularność. Nie ma inscenizacyjnego rozmachu, jest kameralny dramat małżeński. Gluck skomponował „Orfeusza i Eurydykę” w 1762 r., by udowodnić, że opera nie potrzebuje kunsztownych arii i wokalnych popisów. Współczesny teatr traktuje jednak klasykę jako tworzywo do zupełnie innych opowieści.
Samobójstwo kobiety
Podglądamy zatem życie dwojga ludzi toczące...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta