Lubię czasem dostać w papę
Z Tomaszem Karolakiem rozmawia Marcin Cholewiński. Popularny aktor opowiada o sporcie, kolekcjonowaniu butów i tatuaży, pobycie w klasztorze i zdobywaniu Himalajów
Dlaczego właśnie boks?
Tomasz Karolak: Najpierw, jeszcze w ogólniaku, był kick-boxing i szkółka Marka Piotrowskiego. Później Marek zdobył tytuł mistrza Europy i wyjechał za ocean, aby tam robić karierę. To się pokryło w czasie z początkiem moich studiów na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku resocjalizacja i przez jakiś czas w ogóle nie miałem kontaktu ze sportem. Wszystko odnowiło się, kiedy byłem już w szkole teatralnej w Krakowie i poznałem trenera boksu z Wisły Kraków. Między zajęciami w szkole zacząłem z nim trenować w jakimś garażu.
Natomiast z poważnym boksem zetknąłem się już na hali warszawskiej Gwardii, gdzie zajęcia prowadzili Paweł i Sebastian Skrzeczowie. W międzyczasie uczęszczałem także do szkoły mistrzostwa sportowego, gdzie uprawiałem różne dyscypliny. W skoku wzwyż zdobyłem nawet mistrzostwo makroregionu. Na studiach, kiedy ważyłem już trochę więcej, startowałem w trójboju siłowym. W tym czasie grałem także w barwach Warszawianki w piłkę ręczną. Jednak dopiero na Gwardii te wszystkie dyscypliny „zostały zebrane do kupy”.
Zaatakowało mnie dwóch typków, tylko dlatego że jestem znaną twarzą z telewizji. Nie była to wielka awantura, bach, bach i koniec
Na coś się to pana boksowanie przydaje?
Ja w ten sposób wyładowuję negatywną energię. Zaprzestałem teraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta