Lament nad losem bandyty
Czasy, gdy gangsterzy byli idolami masowej wyobraźni, dawno minęły. Odtwarza je superprodukcja o rabusiu Johnie Dillingerze, która właśnie wchodzi do kin
Reżyser Michael Mann nakręcił „Wrogów publicznych” za 100 milionów dolarów, by z rozmachem pokazać życie największych złoczyńców Ameryki lat 30., m.in. Baby’ego Face’a Nelsona i Pretty’ego Boya Floyda. Królem wśród nich był jednak John Dillinger.
Jego kariera zaczęła się na dobre w 1933 roku i trwała zaledwie 12 miesięcy. Ale w tym czasie Dillinger osiągnął szczyt listy najbardziej poszukiwanych przestępców w Stanach Zjednoczonych. Wraz ze swoim gangiem zabił dziesięć osób, a siedem ranił. Miał na koncie ataki na policyjne arsenały z bronią, ucieczki z więzienia i liczne napady na banki. Dla Federalnego Biura Śledczego był wrogiem publicznym numer jeden. Jednak prasa opisywała Dillingera przede wszy- stkim jako nowe wcielenie Robin Hooda, który odbiera bogatym w imię biednych. Ludzie znękani szalejącym kryzysem gospodarczym chcieli wierzyć w tę legendę. Gangster umiał zadbać o popularność i wizerunek. Przeszedł kilka operacji plastycznych. Pisano, że ma bogartowski wyraz twarzy, choć on sam starał się bardziej przypominać Clarka Gable’a, co podkreślał cienki wąsik i drwiący uśmiech.
Skończył marnie. Pewnego niedzielnego wieczoru wychodził z chicagowskiego kina Biograph. Musiał być w dobrym nastroju. Obejrzał gangsterski melodramat „Manhattan Melodrama” V. S. Van Dyke’a z ulubioną aktorką Myrną Loy i Clarkiem Gable’em. Doborowa obsada i reakcje publiczności...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta