Viktor Orban idzie po władzę
Partia Fidesz to pewny zwycięzca niedzielnych wyborów. Po ośmiu latach rządów socjalistom grozi klęska
Viktor! Viktor! – skanduje kilkaset osób w hali sportowej Syma Csarnok w centrum Budapesztu. Wymachują pomarańczowymi tablicami z napisem „Tylko Fidesz“. Wstają z miejsc, biją brawa, gwiżdżą. Orkiestra gra ludową muzykę z Transylwanii. Na wielkim telebimie przesuwają się zdjęcia przyszłego premiera Węgier. Viktor Orban z żoną. W fartuchu kuchennym z dziećmi. W europarlamencie z Barroso. Na boisku z piłką. Na wielotysięcznych wiecach. – Trzeba żyć, trzeba iść do przodu – śpiewa podczas wiecu popularna węgierska piosenkarka Ildiko Keresztes. To hasła, które przyciągają tłumy. – W poniedziałek obudzimy się w innym kraju – zapewnia ich lider Fideszu.
Grzech socjalistów
Marta Sarkany, właścicielka firmy IT, mówi, że kocha Fidesz od chwili, gdy powstał 22 lata temu. – Popiera prywatną przedsiębiorczość. A to dla mnie ważne, bo za socjalistów było nam bardzo ciężko. Z powodu korupcji moja firma przegrywała walkę o kontrakty. Był zastój, nie mieliśmy co robić – mówi. Zatrudnia 20 osób na Węgrzech, 10 na Ukrainie i 5 w Rumunii. – Nikogo nie zwolniłam, ale musiałam obniżyć pensje. Teraz wierzę, że wszystko się zmieni i Fidesz oczyści ten kraj z korupcji. I będzie dbał o naszych rodaków za granicą – mówi Sarkany.
O korupcji mówi się w Budapeszcie wszędzie. To największy grzech socjalistów. – Chcieli zachować władzę dla siebie i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta