Do krainy kangurów podróż za jeden uśmiech
Filip Rutkowski ma 27 lat. Od 2 marca przemierza świat. Ma zamiar, nie wydając zbyt wiele, dotrzeć do kraju swojego dzieciństwa – Australii. Jak? To bardzo proste. Autostopem.
Znów biorą mnie za Niemca (albo Francuza), więc brody nie golę" – pisze na blogu. Ale zarostu się nie pozbywa. Od pierwszego dnia. Bo po nim można poznać, jak długo jest w trasie (ponad dwa miesiące). A poza tym bawią go te pomyłki w identyfikacji jego narodowości.
Siedem lat w Melbourne
Dotychczas mieszkał w Warszawie. Niby zwykły człowiek – skończył studia, poszedł do pracy (był instruktorem w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej). Ale przyszedł taki dzień, kiedy postanowił odwiedzić kraj, w którym poznali się jego rodzice. I gdzie przyszedł na świat.
Pierwsze siedem lat życia spędził w Australii. Ale to nie miało znaczenia – w końcu dziecko nie zastanawia się, na jakim kontynencie jest jego dom. Jednak odkąd rodzina wróciła do Polski, o antypodach słyszał tak wiele opinii. Na przykład, że to miejsce bez ducha. Że bez kultury. Ale za to z piękną przyrodą. Trzeba to sprawdzić samemu – zdecydował podczas pielgrzymki, którą odbywał do Santiago de Compostela w Hiszpanii.
– Rzadko zdarza mi się być czegoś tak pewnym – mówi Filip. – Myślę, że to było działanie Ducha Świętego.
Przygotowania do wyprawy zajęły mu kilka tygodni. Głównie dlatego, że musiał zdobyć niezbędne dokumenty. Choćby paszporty – polski i australijski (bo po dzieciństwie zostało mu też tamtejsze obywatelstwo). A później wystarczyło już tylko zapakować do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta