Tajemnica pasjansowych ministerstw
Zdumiewa mnie, że wśród propozycji pozyskiwania środków na spełnienie kolejnych wyborczych obietnic nie ma mowy o inwentaryzacji wydatków państwa, o potrzebie przyjrzenia się temu, na co idą pieniądze z budżetu – pisze prawnik.
Agnieszka Lisak
Wybory uruchamiają wyobraźnię polityków i sprawiają, że rusza festiwal obietnic. To, co było niemożliwe całymi latami, staje się możliwe w kampanii. Nareszcie pielęgniarki będą zarabiać więcej, ludzie żyć godnie, a emigranci tłumnie wracać do kraju niczym muzułmanie do Mekki. No i w końcu Polska będzie Polską, jak śpiewał Jan Pietrzak. Zdecydowanie mniej do powiedzenia autorzy obietnic mają o tym, skąd na to wszystko wziąć pieniądze. Choć zapewne niejeden zaprotestuje i powie: „Jak to skąd? Z budżetu". No bo przecież budżet to magiczny kapelusz, z którego można wyciągnąć każdego królika, bez wcześniejszego wkładania tam czegokolwiek ku zachwytowi otoczenia.
Ekipy odchodzą, instytucje zostają
Może już dość tego prześmiewczego tonu. Zdumiewa mnie, że wśród propozycji pozyskiwania środków na spełnianie kolejnych wyborczych obietnic nie ma mowy o przeprowadzeniu inwentaryzacji wydatków państwa, o potrzebie przyjrzenia się temu, na co idą pieniądze z budżetu. Intuicja podpowiada, że w kraju...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta