Samochody elektryczne jadą pod prąd
W Europie liczba aut z zasilaniem elektrycznym rośnie, ale nierównomiernie. Od lipca do września 2016 roku zwiększyła się o blisko jedną czwartą Adam Woźniak
Auta elektryczne zyskują popularność, ale tempo wzrostu sprzedaży jest wolniejsze od prognoz z początku dekady, gdy spodziewano się niemalże boomu na tego typu pojazdy. Miały go zapowiadać m.in. premiery na paryskim salonie samochodowym w 2010 roku.
Jednym z przebojów był wówczas elektryczny Peugeot iOn: mógł jechać 130 km/h, a do 50 km/h rozpędzał się w niecałe 6 sekund. Litowo-jonowe akumulatory pozwalały na przejechanie 150 kilometrów.
W Paryżu pokazano także europejską wersję elektrycznego Mitsubishi – modelu iMIEV, którego produkcja na rynek japoński rozpoczęła się jeszcze w 2009 roku. Kolejnym hitem wystawy był Chevrolet Volt. Elektryczny napęd tego samochodu wspomagał generator spalinowy, który ładował akumulatory i wydłużał zasięg. Na samych bateriach auto mogło przejechać 60 kilometrów. Ale dzięki możliwości doładowywania w czasie jazdy – nawet 500.
Problemem były jednak koszty, bo ceny aut na prąd kształtowały się na poziomie 30–40 tys. euro. Zainteresowane rozwojem elektrycznego rynku rządy zdecydowały się więc na wspomaganie popytu dopłatami. Przykładowo we Francji wysokość dopłaty dla kupujących samochody elektryczne ustalono na 5 tys. euro, tyle samo dopłacał rząd w Portugalii. Wielka Brytania zaoferowała 5 tys. funtów, natomiast w Holandii bonus mógł sięgnąć 6 tys. euro...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta