Amerykański poker
Rząd Prawa i Sprawiedliwości przedstawia sojusz z USA jako alternatywę dla współpracy z francusko-niemieckim tandemem kierującym UE. Postawienie „całej puli" na prezydenta Trumpa może okazać się dla Polski kosztowną iluzją – pisze analityk stosunków międzynarodowych.
Rekonstrukcja rządu w połowie kadencji jest świetną okazją do gruntownej refleksji nad znaczeniem relacji transatlantyckich w polityce Polski. Obecne relacje Polski z Niemcami i Francją są z różnych przyczyn najgorsze od 1989 r. Warszawa znalazła się także w bezprecedensowym konflikcie z Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim z powodu demontażu państwa prawa. Rząd polski w bezprecedensowym stopniu pozycjonuje relacje z USA w opozycji do Berlina i Paryża.
Co więcej, rząd w Warszawie twierdzi, że Polska stała się najbliższym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych (np. minister Antoni Macierewicz) ze względu na ideologiczne braterstwo PiS z prezydentem Donaldem Trumpem. Wydaje się, że jednak rząd w relacjach z USA nie liczy sił na zamiary oraz opiera się na nietrafnej interpretacji charakteru relacji USA z Europą, szczególnie Francją i Niemcami. Postrzeganie przez polską elitę rządzącą prezydentury Trumpa jako amerykańskiej wersji „dobrej zmiany" także sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo uproszczonym obrazem skomplikowanej amerykańskiej rzeczywistości.
Ideowe braterstwo?
Politycy PiS zareagowali entuzjastycznie na wynik wyborów w Stanach. Premier Szydło stwierdziła, że „zwyciężyła demokracja i to wbrew propagandzie". Była premier oceniła, że prezydentury Trumpa obawiają się „przede wszystkim elity", a protestują „środowiska mające poczucie utraty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta