Piętnastu cenzorów na widowni
Reżyser mówi Jackowi Cieślakowi o sobotniej premierze spektaklu „Dwa miecze" w Pekinie.
Rzeczpospolita: Czy praca w Chinach to konsekwencja pana fascynacji Wschodem, co wyraziło się już w debiutanckim „Bziku tropikalnym"?
Grzegorz Jarzyna: W „Bziku tropikalnym" były postaci chińskich sprzedawców opium! Chiny interesowały mnie wtedy ze względu na przebiegający przez nie szlak komunikacyjny, ponieważ jeździłem Koleją Trans-Syberyjską – to był najtańszy sposób na wjazd do Azji. Ważna była dla mnie też opera pekińska, na której swój styl oparł Jerzy Grotowski. Zastanawiałem się, o co mu chodzi w koncepcji „teatru ubogiego". Ale nie ukrywam, że od Chin bardziej interesowała mnie Azja Południowo-Wschodnia, a przede wszystkim Indonezja.
Czym się różni od Chin?
Tam, gdzie ja lubiłem jeździć – jednostka ma szansę na indywidualny rozwój. W Chinach najważniejsze jest państwo i autorytarna władza, co wynika z długiej historii tego kraju. Nie ceni się emocji, nie należy ich okazywać. To w sferze oficjalnej, bo w muzeum czy w oceanarium wszyscy Chińczycy krzyczą, ponieważ ich emocje w końcu muszą gdzieś znaleźć ujście. Z tego powodu w Chinach ceniony jest polski teatr, znany ze swojej emocjonalności. Chińczycy uważają, że nasi aktorzy zachowują się naturalniej na scenie niż oni w życiu i taki styl bycia jest ich marzeniem: bycie naturalnym, swobodnym, mówienie o swoich problemach, śmianie się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta