Kino Iwana
Marzenie Nikity Chruszczowa doczekało się częściowego spełnienia. Rosyjscy filmowcy doścignęli swych amerykańskich kolegów, a niektórzy nawet ich wyprzedzili
O kinematografii naszego wschodniego sąsiada wiemy mało, by nie powiedzieć – nic. Lata przymusowej edukacji, zwieńczone proklamowaniem listopada miesiącem kina radzieckiego, spłynęły po Polakach jak woda po gęsi. Po 1989 roku obrazy realizowane na wschód od Bugu praktycznie zniknęły z naszych ekranów. Z Moskwy dochodziły słuchy o finansowej zapaści branży filmowej oraz rozkwicie „czernuchy”. Pomylili się reżyserzy, którzy sądzili, że publiczność chce kina rozliczeniowego, egzorcyzmowania komunistycznego widma. Ducha nowych czasów o wiele lepiej wyrażało kino gangsterskie, przy którym polskie „Psy” okazywały się bajeczką dla grzecznych dzieci.
Nad Wisłą jednak mało kogo to obchodziło. Po krachu ZSRR przez kulturalny mur dzielący nas od byłej centrali przebili się właściwie tylko „Spaleni słońcem” Nikity Michałkowa, a i to dzięki Oscarowi, którym nagrodzili go Amerykanie.
W tym kontekście nie sposób przecenić niedawnego Festiwalu Filmów Rosyjskich. Krotochwilny tytuł imprezy („Sputnik nad Warszawą”) sugerował konwencję retro. Oprócz radzieckiej klasyki w programie znalazła się jednak wcale pokaźna reprezentacja współczesna, pozwalająca spojrzeć na wschodnich sąsiadów ich własnymi oczami. A oczy, jak wiadomo, są zwierciadłem duszy.
Bracia Słowianie
Złośliwi twierdzą, że obserwowane w ostatnich latach odrodzenie kina...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta