Aktorzy są trochę jak dzieci
Rozmowa z Joshem Brolinem. Aktor gra we wchodzącym dziś na ekrany filmie „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Opowiada o dzieciństwie na ranczu w Teksasie
RZ: „Amerykański gangster” Ridleya Scotta, „W dolinie Elah” Paula Haggisa, „Grindhouse” Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza, wreszcie „To nie jest kraj dla starych ludzi” Joela i Ethana Coenów. Co się stało, że nagle znalazł się pan w kręgu zainteresowań tak fantastycznych artystów?
Josh Brolin: Sam nie wiem. To kwestia szczęścia. Przez lata największą satysfakcję sprawiała mi praca w teatrze. Grałem też w filmach – może nawet ciekawych, ale nikt ich nie oglądał. A potem nagle zacząłem dostawać scenariusze od najlepszych reżyserów. Niech mi pani nie każe tego tłumaczyć. W zawodzie aktorskim sukcesy i porażki nie zawsze dają się racjonalnie wytłumaczyć. Natomiast nie ukrywam, że spotkane ze Scottem czy Coenami to wielka przyjemność. Bo oni pracują nie dla pieniędzy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta