Przerwany rejs królewskiej fortecy
– Możecie mnie posiekać na tysiąc kawałków, jeżeli działa nie były porządnie przywiązane. I przysięgam przed Bogiem Wszechmogącym, że nikt na okręcie nie był pijany – zeznawał kapitan Söfring Hansson. I – jak wykazało śledztwo – mówił prawdę. To nie z jego winy królewski okręt „Vasa” zatonął.
Kapitan Hansson dowodził żaglowcem „Waza” (Vasa), który w sierpniu 1628 roku wyruszył ze stoczni w Sztokholmie w dziewiczy rejs. Trójmasztowiec przepłynął ledwie 1300 metrów, kiedy lekki wiatr dmuchnął w jego żagle tak, że statek się przechylił, zaczął nabierać wody przez otwory armatnie i poszedł na dno. „Tonął powoli, pod żaglami, z łopoczącymi flagami, wszystkich pociągając za sobą”, jak napisała w liście do króla Gustawa II Adolfa, który przebywał akurat w Prusach, rada królewska. Ze 100 ludzi na pokładzie uratowała się zaledwie połowa.
W Sztokholmie zapanowały panika, wściekłość, zaskoczenie. Co się stało? Mnożyły się pytania i posądzenia. Podejrzewano nawet sabotaż Polaków. „Waza” miał przecież służyć do walki na Bałtyku przeciwko Polsce, przeciwko Gdańskowi.
Postrach Bałtyku
„Dobrobyt naszego kraju zależy w pierwszej kolejności od Boga, w drugiej zaś od naszej floty” – zwykł...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta