Ekonomia w szkole, czyli PIT-u, PIT-u
W polskiej szkole uczniowie dowiedzą się, co to jest dług i jak wypełniać PIT. Nie dowiedzą się natomiast, kim byli bracia Jabłkowscy. Bo dzieci mają wyrosnąć na podatników, a do tego zbyt szeroka wiedza ekonomiczna nie jest potrzebna – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Sześciolatek już w pierwszej klasie nauczy się, skąd się biorą pieniądze. Ma także rozpoznawać banknoty i dostosowywać swoje oczekiwania do “realiów ekonomicznych rodziny”. Szczególnie ten ostatni postulat wydaje mi się trudny do zrealizowania (Syn: “Mamo, muszę mieć tego iPoda, wszyscy w mojej klasie już mają iPody!”. Matka: “Niestety, syneczku, musisz się dostosować do realiów ekonomicznych naszej rodziny”).
Jednak zmiany planowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej to i tak krok w dobrą stronę. Wreszcie dzieciaki lizną może trochę podstaw ekonomii – pomyślałem w pierwszej chwili. Obawiam się jednak, że wiedza o funkcjonowaniu gospodarki, przekazywana maluchom, ograniczy się właśnie do wiedzy o funkcjonowaniu bankomatu.
Dogmat praktyczności
W trwającej od lat debacie na temat reformy szkolnictwa najbardziej radykalni modernizatorzy często używają argumentu “praktyczności”. Czego powinna uczyć dzieci nowoczesna szkoła? Otóż powinna uczyć czynności praktycznych, przydatnych w dorosłym życiu. A jako najbardziej dobitny przykład takiej niezbędnej umiejętności często przytaczane jest wypełnianie PIT. Coś w rodzaju “rozpoznania bojem” przed wejściem w świat dojrzałych, ekonomicznych wyborów.
Teoretycznie wpisywanie odpowiednich słów i liczb w odpowiednie rubryki nie powinno być niczym nadzwyczajnym ani wymagającym od podatnika jakichś specjalnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta