Najlepszy przyjaciel inwestora?
Diamenty zamiast akcji? Czemu nie. Jednak nie każdy kamień przyniesie krocie. Tym rynkiem rządzi bowiem zasada: chcąc dużo zarobić, najpierw trzeba dużo zainwestować. I zwykle długo czekać.
Giełdowa bessa i nieprzewidywalność kursu walut to najlepszy moment, by zainteresować się inwestycjami alternatywnymi. Złoto, miedź, a może… kamienie szlachetne? Wśród tych ostatnich od zawsze za najlepszą lokatę kapitału uważa się diamenty. Mają tę zaletę, że nie można ich zniszczyć, za to łatwo ukryć choćby przed fiskusem.
– Diamenty, a zwłaszcza brylanty, czyli oszlifowane diamenty, doskonale zdywersyfikują portfel inwestycyjny – potwierdza Joanna Kałek, kierownik działu brylantów w firmie jubilerskiej Apart.
Oczywiście kamienie szlachetne nie mogą być głównym obiektem inwestycji. Chociaż od kilkudziesięciu lat ich cena rośnie, nie są to gwałtowne progresje. Najpewniej więc i w kolejnych latach nie będzie większych wahań. Do tego nie każdy diament przyniesie zysk. By wybrać odpowiednie kamienie, trzeba bardzo dobrze znać ten rynek i prawa, jakie nim rządzą. Jakie diamenty lub brylanty po latach najbardziej zyskają na wartości? Te o najlepszych parametrach, czyli na pewno nie mniejsze niż 0,5 karata, a najlepiej większe niż 3 karaty. Niestety, odpowiedź jest tylko z pozoru prosta. Tak naprawdę ta zasada nie zawsze się sprawdza.
– Każdy kamień to osobny przypadek – mówi Michał Poła, analityk New World Alternative Investments (NWAI). – Nie można przyjąć, że te najpiękniejsze kryją największy potencjał, jeśli chodzi o zysk. Wpływ na wartość diamentu ma bardzo wiele czynników, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta