Polskie „gentlemen’s agreement”
Wydawałoby się, że w dzisiejszych czasach już nikt o zdrowych zmysłach nie zobowiązuje się do niczego, nie spisując uprzednio mniej lub bardziej precyzyjnej umowy. Lepiej oczywiście, aby była ona jednak bardziej precyzyjna. W innym wypadku, w sytuacji kryzysowej, może doprowadzić do wielu rozczarowań, nierzadko katastrofy.
Niestety, zdarza się, że czujność nas zawodzi i ulegamy wdziękowi przemiłego adwersarza. Wsłuchani w lukrowaną perspektywę współpracy, w zapewnienia zgodności filozofii naszych firm, zapominamy o brutalności życia. Wydaje się nam, że zwrot „umowa stoi” i uścisk dłoni to prawie to samo co „umowa dżentelmeńska”. Tymczasem „prawie” czyni różnicę.
I kiedy na horyzoncie pojawia się pierwsza jaskółka, która bynajmniej nie zwiastuje pięknej wiosny, ale raczej kłopoty, okazuje się, że nasza wiara i entuzjazm zostają wystawione na próbę. Bo szanowny partner nie tylko nie pamięta dokładnie, co mówił i na co...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta