W imię sportu
Brazylijskich bohaterów stadionów świat kocha za geniusz i ludzkie słabości. W 2014 roku Brazylia zorganizuje piłkarskie mistrzostwa świata, a dwa lata później w Rio de Janeiro odbędą się igrzyska olimpijskie
Praca „olheiros” zaczyna się bladym świtem, bo właśnie o świcie są najlepsze mecze. Gra się także w palącym słońcu i wieczorem, ale to już co innego, bo prawdziwe umiejętności tłumione są zmęczeniem. „Olheiros” to opłacani przez największe brazylijskie kluby poszukiwacze talentów. Mają dostrzec materiał na piłkarza w dzieciach grających w dzielnicach biedy – fawelach. Na plażach rozgrywki śledzi się także nocą, bo na tych największych zainstalowano już sztuczne oświetlenie.
– To legenda i mit. Ci, którym udaje się wyrwać z faweli do bogactwa, to kropla w morzu. Przypomina mi się film dokumentalny, w którym trener młodzieżowej drużyny Portugesa Sao Paulo mówi do kilkudziesięciu 17-latków, którzy nie zostali przyjęci do klubu: „Zastanówcie się, czy chcecie postawić na futbol. To trudne życie, a już nie jesteście tacy młodzi” – opowiada Mariusz Malinowski, socjolog, wykładowca Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
– Wizerunek biednych chłopców, którzy kopią piłkę, by wykopać sobie lepsze życie, niestety nie jest przerysowany. To surowa prawda, takie są realia. W Brazylii szkołę traktuje się tak jak lekarza, czyli chodzi się do niej, bo trzeba, a nie po to, by odnieść korzyść w przyszłości. Za ludzi sukcesu uchodzą Ronaldinho, Kaka czy Giba i dzieciaki chcą uprawiać sport. Na szczęście zauważył to rząd – tłumaczy Andre Mafra,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta