Strach przegrywać
– Jest ze mną coś nie tak. Jestem spokojna, wcale nie chcę płakać, czuję się tylko bardzo zmęczona. Jelena Isinbajewa doszła do miejsca, w którym musi zadecydować: zacisnąć zęby i dalej trenować, dać sobie chwilę oddechu, a może odejść
Jeszcze niedawno jej plan był prosty. W wersji najbardziej optymistycznej, ale przecież realnej: mistrzostwo globu w Berlinie, złoto olimpijskie w Londynie, rok później wielki finał kariery podczas mistrzostw świata w Moskwie. 2013 rok i koniec. Po drodze rekord świata w skoku o tyczce miała poprawić dokładnie dziewięć razy, tak by potem wszyscy powtarzali – ma 36 rekordów, o jeden więcej niż sam Siergiej Bubka. Ostatni miał być wyjątkowy, żeby świat oniemiał. Koniec z zarobkowym podnoszeniem tyczki po centymetrze. Jak kończyć to z przytupem: 5,20, może więcej, by wynik przetrwał pokolenia. Potem czas na życie rodzinne, dom i dziecko. – Tak późno, po trzydziestce? – dziwili się dziennikarze. – Tak, będę starą matką – odpowiadała bez chwili wahania.
Pierwsze pęknięcie było w Berlinie. Trzy nieudane skoki, które otworzyły drzwi do złota Annie Rogowskiej. Wtedy stres był krótki. Każdy sądził, że to mógł być przypadek. Parę dni później w Zurychu pofrunęła przecież nad poprzeczką zawieszoną na wysokości 5,06 m. Rekord nr 27. W lutowych halowych mistrzostwach świata w Dausze zajęła czwarte miejsce. Zabolało mocniej, bo była bezradna. Patrzyła na trenera, patrzyła na ludzi, nie wiedziała, co robić, co mówić.
Przedtem ostatni raz przegrała w 2003 roku.
Czerwona chińska flaga
Można jej wierzyć, gdy mówi, że jest osobą emocjonalną. Zawsze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta