Lazurowa hipnoza
Filipiny leżą na siedmiu tysiącach wysp, w większości niezamieszkanych. Miejscowi mówią, że wystarczy zobaczyć jedną, by poznać wszystkie. I mają rację
Przy brzegu kręci się pies. Łaciaty kundel, jeden z kilku mieszkających na plaży. Brodzi w wodzie, czegoś wytrwale wygląda. Może się wydawać, że liczy na resztki z porannych połowów – rybacy wyrzucają z łodzi mniejsze ryby, które nie nadają się na handel. Ale stoi w wodzie także po południu i wieczorami, każdego dnia z tą samą nadzieją i ekscytacją. Po tygodniu przyjezdni upodabniają się do niego – snują się po plaży, wpatrują w ujście zatoki, w strzeżoną dwoma wyspami bramę na pełne morze. W wioskach takich jak Port Barton czekanie jest istotą życia. Upływ czasu niczego nie zmienia. Jeśli coś ma się zdarzyć, przyjdzie z wodą i wiatrem.
Trwanie w zawieszeniu
Palawan jest najbardziej wysuniętą na zachód wyspą Filipin, chudą i długą jak złożony parasol, od którego wzięła nazwę. Można podróżować wzdłuż niej autobusami, korzystając z jedynej drogi biegnącej z północy na południe, albo pływać wybrzeżem, przystając w sennych wioskach. Takich jak Port Barton, gdzie wszystko jest małe i proste. Nie sposób się zgubić, zmęczyć. Życie ma wymiar policzalny: jeden kościół, dwa sklepy spożywcze, sześć hotelików, 20 zacumowanych łodzi, jeden autobus dziennie. Ludzie zarabiają jak umieją, łowieniem ryb, masowaniem pleców, gotowaniem i żeglowaniem. Może gdzieś tam, za wodą, rządzi wielki potwór, globalizacja, ale tu, we wsi, nikt go nie widział....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta