Pan Tadeusz na urlopie, czyli ostatni zjazd na autostradzie
Poemat trzynastozgłoskowcem, odnaleziony w niedzielę, 20 czerwca Roku Pańskiego 2010, w urnie wyborczej
Sitwo, mielizno nasza, ty jesteś jak bagno.
Ile cię trzeba cenić, wiedzą ci, co wpadną
W nie po uszy. Dziś marność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo nic tu po tobie.
Matko Boska, jak śmieszne są te wygibasy,
Kontrwiece bez znaczenia, teatrzyk dla prasy.
Skąd się biorą w narodzie takie dziwne twarze,
Że myśl na nich maluje koszmarne pejzaże.
Jak je teraz przegonić – sio z telewizorów!
Czy już nikt nie ugasi ognistych jęzorów?
Są tacy, co by mogli – trzask, prask, jednym
słowem,
Ale wciąż kombinują, odwracając głowę.
Panowie, miejcie litość, na cud nie czekajcie.
Jeśli dać się zagłuszyć, to chociaż po walce!
Już, niestety, za późno na prośby i groźby.
Plucie to sposób życia, temperament, hobby...
Słowo daję, że zniosę każdą gafę, wpadkę,
Byle ktoś mi obiecał, że skończy naprawdę
Z żenadą Palikota i furią Niesioła.
Skoro nie ma takiego – jedźmy. Nikt nie woła.