Wielka improwizacja
Wszystkie błędy Platformy miały wspólną przyczynę: przekonanie, iż każdy jej kandydat wygra bez najmniejszych problemów z jedynym możliwym kandydatem PiS, jakim będzie Lech Kaczyński – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Znane powiedzenie, iż generałowie zawsze szykują się do poprzedniej wojny, jest prawdą tylko w odniesieniu do generałów tej strony, która poprzednią wojnę wygrała. Z tą poprawką zasada powyższa sprawdza się także w odniesieniu do kampanii wyborczych. W roku 2007 sztab PiS zrobił dokładną powtórkę zwycięskiej kampanii z roku 2005, jednak powtórne straszenie Polski „solidarnej” Polską „liberalną” dało poparcie zbyt niskie do zwycięstwa, a dalsze trzymanie się tej retoryki zepchnęło partię w głęboki kryzys.
Nieporadność
Teraz, w roku 2010, popełnili ten błąd sztabowcy Platformy Obywatelskiej, zapominając o lekcji, której sami udzielili przeciwnikom przed kilku laty, a która z kolei była lekcją daną przez wyborców „prezydentowi Tuskowi” i „premierowi z Krakowa” w roku 2005. Lekcji, której sens zawiera się w innym znanym powiedzeniu: kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem.
Wszystkie błędy popełnione przez PO miały wspólną przyczynę: przekonanie, iż każdy jej kandydat wygra bez najmniejszych problemów z jedynym możliwym kandydatem PiS, jakim będzie Lech Kaczyński. Zadecydowało ono już o samym postawieniu na Bronisława Komorowskiego. Jego rozliczne niezręczności, gafy i, mówiąc oględnie, dowody słabej orientacji w państwowej materii zaskoczyły bowiem tylko tych, którzy wcześniej go nie znali.
Ale to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta