Diego zaprasza na wojnę
Argentyna – Korea Południowa 4:1 Dużo natchnienia, trochę cierpień i Argentyna o pół kroku od drugiej rundy
Właśnie się przedstawił kandydat do mistrzostwa świata. Trzema golami ładnymi i jednym kuriozalnym, samobójczym. Fantazją Messiego, spokojem Javiera Mascherano, skutecznością Gonzalo Higuaina, strzelca pierwszego hat-tricka na mundialu od czasu, gdy w Korei i Japonii w 2002 r. Pedro Pauleta uwijał się między Tomaszem Wałdochem a Tomaszem Hajtą.
Wątpiący pewnie pozostaną przy swoim zdaniu. Powiedzą, że 4:1 z Koreą Południową różniło się od 1:0 z Nigerią tylko tym, że w bramce rywali stał tym razem bardzo słaby bramkarz, że Argentyna wciąż jest rozchwiana między geniuszem w ataku a chaosem w obronie. Przypomną koniec pierwszej połowy, gdy Korea strzeliła gola na 2:1, bo Martin Demichelis nie zauważył rywala i dał sobie zabrać piłkę (Mascherano opowiadał później, że krzyczał do Demichelisa, ale przez wuwuzele się nie przebił). I początek drugiej, z koreańskimi szansami na wyrównanie, w tym jedną zmarnowaną w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
Będą mieli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta