Co ma Putin do Chopina
Jury warszawskiego konkursu postąpiło w sposób zachowawczy, jakby przestraszyło się wskazać, który z indywidualistów jest najlepszy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Specjaliści udzielają nam dziś podpowiedzi w każdej dziedzinie. Nie tylko w co powinniśmy się ubierać i jakich kosmetyków używać, ale także na jaką partię oddać głos. Wiemy, kto jest najlepszym aktorem (zdobywca Oscara) i jakiej muzyki warto słuchać (z list przebojów). Czy mamy zaś czas na to, by samemu pójść do księgarni i godzinami kartkować nowości, szukając literatury, która przypadnie nam do gustu? Lepiej od razu sięgnąć po bestseller czytany przez wszystkich, bo wtedy oszczędzamy czas i mamy złudną nadzieję, że nie przegapiliśmy czegoś ważnego.
W nieustanną chęć zaliczenia wszystkiego, co istotne, którą narzucił nam współczesny świat, doskonale wpisuje się Konkurs Chopinowski. Większość tych, którzy w tym roku emocjonowali się finałowymi rozgrywkami, dyskutując, kto lepszy: Austriak Ingolf Wunder czy Bułgar Ewgenij Bożhanow, na co dzień nie potrafi wymienić nazwisk swoich ulubionych pianistów. Dzięki konkursowi jednak nareszcie wiemy, kto najlepiej gra na fortepianie – przynajmniej przez najbliższych pięć lat.
Śmierć dawnych ideałów
Z rejonów elitarnej sztuki Konkurs Chopinowski przechodzi w rejony kultury masowej. Jak dobrze, że jego pomysłodawca profesor Jerzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta