Europejski Kongres Chałtury
Ile we wrocławskim kongresie jest takich elementów jak koncert Pendereckiego? A ile wysilonych realizacji zamówienia na sztukę jedynie słuszną, która przy użyciu medialnej maszyny ma zostać wbita do głów konsumentów jako wzorzec nowoczesności? – pyta publicysta „Rzeczpospolitej”
Na oficjalnej stronie Europejskiego Kongresu Kultury wielki baner w centralnym miejscu przypomina o stalinowskim Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się w tym samym mieście w roku 1948. W polskiej wersji językowej można znaleźć coś jakby dyskretny wyraz zdystansowania się wobec tej tradycji, do której postanowili odwołać się, od samego początku prac nad imprezą, organizatorzy EKK. W materiałach obcojęzycznych jednak budowanie skojarzenia pomiędzy tamtym kongresem a obecnym odbywa się w taki sposób, jakby stalinowska tradycja imprezy przynosiła jej zaszczyt.
Pobieżny rzut oka na listę zaproszonych gości i prelegentów, tych zwłaszcza, których umieszczono w głównych punktach programu, nie pozostawia wątpliwości, że przez nich zapewne jest tak odbierana.
Przedsięwzięcie na poważnie
Bliższe przyjrzenie się programowi tej bizantyjskiej imprezy, urządzonej ogromnym kosztem dla wsparcia propagandowej tezy o naszym poczesnym miejscu w Europie, sprawia jednak, że za tamtym, stalinowskim kongresem można wręcz zatęsknić. Jak to ujął, parafrazując Hegla, duchowy patron obu imprez: historia się powtarza, ale jako farsa.
Kongres z roku 1948 był przedsięwzięciem podłym, ale niewątpliwie poważnym. Związek Sowiecki, główny inspirator i organizator, miał poważny problem: Amerykanie o kilka lat prześcignęli go w pracach nad...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta