Można wybrać tylko wino i przystawkę
Partia Tuska wzięła to, co najlepsze z lewicy, i to, co wartościowe na prawicy. Pokazała, że Leszek Kołakowski miał rację, gdy mówił, iż można być konserwatywno-liberalnym socjalistą – uważa szef Instytutu Obywatelskiego
Gdy cztery lata temu PO przejmowała władzę, jej krytycy mówili, że nadciąga era postpolityki. Przestrzegano, że nastąpi koniec podziału na lewicę i prawicę. Podziału, który odzwierciedlał przez dziesiątki lat istotę polityki. Że nastaje niemal kres demokracji, która – jak głoszono – musi się przecież opierać na antagonizmie. Triumf postpolityczności to zwycięstwo cynizmu i oświeconego populizmu.
Wszystko albo nic?
Siła tych oskarżeń, trzeba przyznać, ma sporą moc rażenia. Każda partia, pod której adresem formułuje się takie zarzuty, powinna w zasadzie natychmiast zmienić polityczny kurs. Ale Platforma, co intrygujące, nie tylko nie zmieniła obranego kierunku, ale też ze swej różnorodności ideowej i politycznej uczyniła cnotę. Czy więc rzeczywiście partia Donalda Tuska doprowadziła w Polsce do śmierci podziału: lewica versus prawica?
Te niemal demiurgiczne cechy, jakie przypisuje się w tym przypadku PO, są zdecydowanie na wyrost. Nie tyle Platforma złożyła do grobu tradycyjny podział, ile uczyniła to sama rzeczywistość. Stało się tak, gdyż współczesny świat przynosi tak skomplikowane problemy, że proste rozwiązania podsuwane nam przez ideologów tak z prawa, jak z lewa po prostu zawodzą.
Złożoność współczesnych problemów dobitnie odsłania obecny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta