Aborcja szkodzi kobietom
My, poczęci w wyniku gwałtu, nie jesteśmy mięsem armatnim ani pionkami na politycznej szachownicy. Trzeba chronić dzieci, a nie polityków, nie możemy więc dopuszczać do kompromisu – mówi Katarzynie Płachcie amerykańska działaczka pro-life.
Rz: Postuluje pani, by aborcja w przypadku ciąż pochodzących z gwałtu została zabroniona. W naszym kraju uważamy to za bardzo radykalny postulat: 73 proc. Polaków opowiada się za dopuszczalnością przedwczesnego zakończenia ciąży, jeżeli jest efektem gwałtu i kazirodztwa.
Rebecca Kiessling: Mówimy tu o prawie do zabicia istoty ludzkiej. To akt absolutnego barbarzyństwa, kiedy społeczeństwo karze niewinne dzieci za zbrodnie kogoś innego. Błędnie zakłada się, że większość ofiar gwałtu domaga się aborcji. Przytoczę kilka statystyk. Na jednej z feministycznych stron znalazłam informację, że w Polsce dochodzi rocznie do 30 tys. gwałtów. Badania pokazują, że tylko 4-6 proc. ofiar zachodzi w ciążę. Przyjmując te dane za wiarygodne, dawałoby nam to każdego roku około półtora tysiąca takich poczęć. Z kolei według oficjalnych danych w Polsce legalnej aborcji w przypadku ciąży z gwałtu w zeszłym roku poddały się tylko trzy kobiety.
Zatem po co walczyć o zakaz aborcji w tak nielicznych przypadkach? Czy nie lepiej skupić się na pomocy psychologiczno-prawnej dla tych kobiet?
One potrzebują nie tylko pomocy, ale też prawa chroniącego życie. Sama zostałam poczęta w wyniku gwałtu. Moja biologiczna matka dziś cieszy się, że wtedy, gdy dwa razy chciała mnie zabić, prawo chroniło nas obie przed aborcją. Ona była do tego zdeterminowana. Powiedziała mi, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta