Bój o beczkę
Kto by przypuszczał, że można pokłócić się o beczkę. I to pokłócić nie na żarty, z ciąganiem po sądach włącznie. A Węgrzy od kilkunastu lat toczą spór właśnie o to, w jaki sposób ma dojrzewać ich narodowy skarb – tokaj
Szukając konkretnej winiarni na Węgrzech, na przykład w regionie tokajskim, można nawet nie trafić do samego Tokaju. Jest jednak miejsce, którego nie sposób nie zauważyć – kosmiczne w formie zabudowania firmy Disznókő na skrzyżowaniu głównej drogi nr 37 z Sátoraljaújhely do Miszkolca z trasą na Torcal i Tokaj. Ta dziwna budowla – ogromy, drewniany i pokryty drewnem hangar, przywodzący na myśl buszmeńskie szałasy, bumerang lub jurtę (zależnie od inwencji piszącego) – to garaż dla maszyn. Znacznie ważniejszy jednak jest wybudowany po 1992 roku – kiedy Disznókő zostało kupione przez francuską firmę ubezpieczeniową AXA–Millésimes – główny budynek winiarni. Powstały na podstawie półkola z wielkimi przybudówkami niczym lotniskowe terminale, należy do najnowocześniejszych i najlepiej wyposażonych na świecie. Przechadzając się po półkolistej antresoli, można zajrzeć do każdego pomieszczenia produkcyjnego oraz przyjrzeć się pracy w najbliżej położonych winnicach (jedna ze ścian jest rozsuwana). Gdy mija gorący czas zbiorów, w winiarni pracuje zaledwie kilku ludzi nadzorujących z centrum komputerowego temperaturę w chromowanych zbiornikach. To oni decydują, kiedy wino ma trafić do beczek.
W czasach komunistycznych jedynym producentem tokaju był Borkombinát, który dostał stopniowo kolektywizowane winnice. Nawet jeśli komuś udało się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta