Pułapki traktatu lizbońskiego
Niedobrze by było, gdyby żal za zmarnowanym szampanem sprawił, że nie dostrzeżemy grożących nam niebezpieczeństw i zgodzimy się na rezygnację z zastrzeżeń do traktatu lizbońskiego – pisze publicysta
Czyżby największą winę za zamieszanie związane z ratyfikacją traktatu lizbońskiego ponosiły… zmarnowane butelki szampana? Polska delegacja w Brukseli w zeszłym tygodniu już się cieszyła na to, że spokojnie traktat zostanie przyjęty przez Sejm, co de facto rozstrzygnie o jego ratyfikacji. Strumieniem szampana premier Tusk zamierzał zmyć z Polaków piętno eurosceptycyzmu i przejść do historii jako premier, któremu udało się zawrócić Polskę z nacjonalistycznego bezdroża na właściwe europejskie tory. I chyba tylko to wyjaśnia bezsensowny pośpiech z ratyfikacją, w efekcie którego stanęliśmy dziś w martwym punkcie.
Politycy zakładnikami ekspertyz
Eskalacji sporu winne są oczywiście obie strony tego konfliktu. Prawo i Sprawiedliwość ponosi odpowiedzialność przede wszystkim za to, że ciągle nie wyjaśniło społeczeństwu powodów swojego paradoksalnego zachowania. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia ze sprzecznością: PiS protestuje przeciwko traktatowi, który samo wynegocjowało. Zamiast jednak przedstawić spójną argumentację, politycy tej partii oskarżali Platformę o zdradę polskich interesów, nie wyjaśniając precyzyjnie, na czym ta zdrada miałaby polegać.
Z drugiej strony PO została głucha na – rzadkie zresztą – konkretne argumenty Prawa i Sprawiedliwości, wykorzystując okazję do oskarżenia go o europejskie fobie i robienie z Polski pośmiewiska. Prawem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta