Olewnik mógł żyć?
– Nie mogli znaleźć na mnie haka i szantażować, to Krzysia porwali. Zabili go, bo nie chciałem robić lewych interesów – mówi Włodzimierz Olewnik, biznesmen spod Płocka.
Kilka dni temu bandyci, którzy porwali jego syna, przez dwa lata więzili, a po odebraniu 300 tys. euro okupu bestialsko zabili, usłyszeli wyroki.Ale biznesmen jest przekonany, że na zwykłych oprychach lista osób zamieszanych w zbrodnię się nie kończy.
– Ława oskarżonych była za krótka. Tym, którzy porwanie zlecili, a potem tak pociągali za sznurki, żeby sprawa nigdy się nie wydała, włos dotąd nie spadł z głowy. Ale powinni się bać, bo mnie przy życiu trzyma teraz tylko jedno: dopaść ich – mówi zdecydowanie Włodzimierz Olewnik.
Tajemnicze porwanie
Krzysztof został uprowadzony październikowej nocy 2001 roku, kilka godzin po imprezie, jaką urządził w swoim domu pod Drobinem dla miejscowych policjantów. Byli na niej jego znajomi i gliniarze z Sierpca i Płocka.
– Było jakoś drętwo, przed godz. 23 goście zaczęli się rozchodzić. Kilku syn odwiózł samochodem i koło północy wrócił – wspomina Olewnik, który mieszka kilkaset metrów dalej.
Ostatnią osobą, którą Krzysztof odwiózł, był Bogdan Kuchta, szef wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej w Płocku. Nazajutrz Krzysztof zniknął. Rodzina odkryła w jego domu ślady krwi, przewrócone sprzęty.
Porywacze odzywają się dwie doby później. – Tato, to uprowadzenie. Chcą okupu – 300 tys. dolarów – usłyszałem głos Krzysia – wspomina...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta