Słowo homara
Czy może pan powiedzieć szefowi, że będę za godzinę? – zapytał jeden facet drugiego. W takich sytuacjach zwyczajny człowiek odpowiada twierdząco. Reakcja, której byłam świadkiem, wprawiła mnie w osłupienie.
– A czy ja jestem pana esemesem? Wystukaj mu pan – warknął indagowany i odwrócił się od petenta.
Szłam do metra w refleksyjnym nastroju. Kiedyś rola posłańca uchodziła za zaszczytną. Zwłaszcza gdy do przekazania były dobre wiadomości. Żeby takową podzielić się z najwyższym dowództwem w Atenach, pewien grecki żołnierz przybiegł spod Maratonu, gdzie pokonano Persów. Posłaniec przemierzył ponad 42 kilometry w pełnej zbroi, a żar lał się z nieba. Zakrzyknąwszy: „Zwycięstwo!”, padł martwy z wyczerpania. Jego wyczyn uhonorowano sportową konkurencją: biegiem maratońskim rozgrywanym w terenie na trasie 42 195 metrów.
Było to w epoce przedtelefonicznej. O komórkach, tym bardziej esemesach, nikomu się nie śniło. Chyba mam coś z tego niegdysiejszego maratończyka, który za swój...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta