Weekend z kawą po turecku
Zza okna dobiega głos muezzina nawołującego do porannej modlitwy. Nieprzytomna łapię za zegarek. – Allah, Allah (tak mówią Turcy, kiedy się denerwują) – jest dopiero wpół do siódmej!
Korci mnie, by znowu się położyć, ale głos rozsądku zwycięża. Szkoda czasu na spanie! Mamy do dyspozycji tylko przedłużony weekend, a przecież tyle jest w Stambule do oglądania.
Wyglądam przez okno – hotel jest po stronie europejskiej, ale mam widok na Azję. Bądź co bądź to miasto położone na dwóch kontynentach – granicą jest Bosfor, cieśnina łącząca morza Marmara i Czarne. Dobre tureckie śniadanie, czyli ser, oliwki, pomidory, ogórki i wsiadamy do typowej żółtej taksówki. Możemy zaszaleć – w Turcji nie są one drogie.
Pobyt w mieście zaczynamy od miejsc pierwszej kolejności zwiedzania. Kierujemy się do kolorowego o tej porze roku od kwiatów pałacu Topkapi. Przez ponad 400 lat była to siedziba sułtanów. Zobaczenie całego muzeum zajmuje kilka godzin. Na pewno warto zobaczyć pomieszczenia haremu. W latach świetności liczba jego mieszkanek dochodziła do tysiąca! Najtłoczniej jest jednak w skarbcu – wśród licznych eksponatów stoi tam ogromny, wysadzany tysiącem szlachetnych kamieni złoty tron – Michael Jackson chciał wykorzystać go w swoim wideoklipie, ale władze Turcji odmówiły, twierdząc, że narodowe symbole wymagają szacunku. Zachwyt wzbudza też 86-karatowy diament łyżkowy. Jego nazwę tłumaczy opowieść o biedaku, który w XVII wieku znalazł klejnot w stercie śmieci, po czym nieświadomy jego wartości wymienił u handlarza złomem na trzy łyżki.
Inna,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta