Tylko teatr jest zachłanny
Serial daje mi poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji – także finansowej. Wracam do postaci, którą już poznałem, więc nie ma problemu z pokazaniem jej w różnych sytuacjach - mówi "Rzeczpospolitej" Sławomir Orzechowski
Rz: Ma pan dobrą passę zawodową — dużo ról w teatrze, filmie. Zdarza się panu dziś nie przyjąć propozycji?
Sławomir Orzechowski: Owszem. Głównie z powodu braku czasu, choć czasem zdarzają się propozycje, gdzie nie widzę nieodpartej potrzeby mojej obecności. Ostatnio dołączyłem do ekipy serialu „Barwy szczęścia”, miałem premierę „Procesu” Kafki w Teatrze Współczesnym, rozpocząłem zdjęcia do fabuł „Bally” i „Grand Hotel”, gram w serialu „Naznaczeni”, a w maju zaczynam próby w Teatrze Polonia Krystyny Jandy.
Najwięcej zagrał pan czarnych charakterów...
Był taki rok, że zagrałem ich chyba z sześć. Kiedy więc pojawiła się możliwość zagrania pozytywnego bohatera w serialu „Dwie strony medalu” — nie zastanawiałem się długo. Ale tak naprawdę dla aktora nie ma tak wielkiego znaczenia, czy gra postać pozytywną, czy negatywną. Najważniejsza jest możliwość pokazania własnych cech i nasycenia nimi osobowości bohatera.
Te postaci przenikają potem do pana życia?
Nie ma tak dobrze, żeby po skończeniu roboty zdjąć kostium, pójść do domu i o wszystkim zapomnieć. Choć oczywiście staram się, by tak było. Ale młyn myślenia, emocji kręci się w głowie przez 24 godziny. Żeby zachować równowagę, korzystam z możliwości i przyjemności, jakie stwarza życie. Cieszę się moim fantastycznym synem, studentem Wydziału Fotografii warszawskiej ASP. Jak na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta