Żelazna gorączka
Dziennik Północny
Wróciłem do swojej celi. To znaczy: do sektora rzadkich książek, który nazywam celą, bo większość czasu spędzam w nim samotnie – niby mnich w skryptorium – jeśli nie liczyć żeńskiego personelu wśród cimeliów. Czytelnicy rzadko tutaj zaglądają... Za to w sali z Internetem – tłok do sieci. Pośpiech i łatwizna (znaki czasu) sprawiają, że prościej wystukać hasło na klawiaturze i zadowolić się „pulpą” informacyjną, która na ekranie się wyświetli, aniżeli samemu grzebać w katalogach, zamawiać stosy foliałów i wyłuskując z petitu przypisów coś, co być może się przyda, męczyć oczy, wdychać kurz.
Takoż i zajęcie, któremu się tu oddaję, przypomina pracę klasztornego skryby, bo aby lepiej zrozumieć tekst Balandina, jąłem go ręcznie spisywać z mikrofilmu. Czytając z kliszy, nie mogłem się skupić, wzrok plątał się w słowach i co jakiś czas do mnie docierało, że kończę kolejną stronę, niczego z niej nie pojmując.
Dwakroć przelatywałem piąty wieczór, w którym patriota biesiadował z mielnikiem i rybołowami na temat niedawnej wyprawy na Maszoziero, lecz dopiero podczas trzeciej lektury – z ołówkiem w ręce – tknęła mnie „... skrytość serca bohatera w milczeniu, by nie utracić zaufania rozmówców i zanęcić ich do ukazania miejsc, gdzie w głębi ziemi zalegają rudy”. Zatem to nie wybrak opowieści Tichona Wasilewicza, iż czynownik przybyły nad Łososinkę w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta