Mnisi nie mieszają w garnkach
ROZMOWA: o. Zygmunt Galoch OSB, dyrektor „Benedicte” Jednostki Gospodarczej Opactwa Benedyktynów w Tyńcu
Rz: Ludzi dziwi jeszcze, że mnisi zabrali się do biznesu?
Zygmunt Galoch: Tylko tych niezorientowanych w historii. Nasza reguła powstała w początkach VI wieku i tam mamy wyraźnie napisane, że klasztor będzie coś sprzedawał i coś kupował. Dopiero w średniowieczu wytworzył się mit klasztoru samowystarczalnego. Jeśli zakonników było kilkuset, to byli oni w stanie zrobić prawie wszystko, jakkolwiek jestem przekonany, że aż tak samowystarczalni być nie mogli.
Jak narodziła się idea produktów benedyktyńskich?
Na to złożyło się wiele spraw. Przede wszystkim był okres, kiedy mieliśmy gospodarstwo, z którego wszystko trafiało do kuchni. Tam było przerabiane, przygotowywane i tym sposobem na przykład powstawał ser. A ponieważ ten ser bardzo smakował naszym gościom, powstała myśl, abyśmy go robili na nieco większą skalę i sprzedawali. To była jedna sprawa. Po drugie doszliśmy do wniosku, że jeśli zdecydujemy się na wytwarzanie produktów benedyktyńskich, to będziemy mieli szansę, że w dość zlaicyzowanym społeczeństwie ktoś zainteresuje się tym, kim są benedyktyni i skąd się wzięli.
Ten motyw określiłbym mianem pośredniego apostolatu. Trzecim powodem jest po prostu działalność gospodarcza, a ta, jak wiadomo, nastawiona jest na wypracowanie zysku, który najzwyczajniej w świecie pozwoli nam przeżyć. Tak jak każdej rodzinie, która musi mieć zatrudnienie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta