Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Mnisi nie mieszają w garnkach

11 września 2009 | Benedyktyni - 70. rocznica powrotu do Tyńca | Rzeczpospolita
Przed  czterema laty zaczęliśmy myśleć  o czymś takim jak produkty benedyktyńskie
autor zdjęcia: Krzysztof Gniewkowski
źródło: Fotorzepa
Przed czterema laty zaczęliśmy myśleć o czymś takim jak produkty benedyktyńskie

ROZMOWA: o. Zygmunt Galoch OSB, dyrektor „Benedicte” Jednostki Gospodarczej Opactwa Benedyktynów w Tyńcu

Rz: Ludzi dziwi jeszcze, że mnisi zabrali się do biznesu?

Zygmunt Galoch: Tylko tych niezorientowanych w historii. Nasza reguła powstała w początkach VI wieku i tam mamy wyraźnie napisane, że klasztor będzie coś sprzedawał i coś kupował. Dopiero w średniowieczu wytworzył się mit klasztoru samowystarczalnego. Jeśli zakonników było kilkuset, to byli oni w stanie zrobić prawie wszystko, jakkolwiek jestem przekonany, że aż tak samowystarczalni być nie mogli.

Jak narodziła się idea produktów benedyktyńskich?

Na to złożyło się wiele spraw. Przede wszystkim był okres, kiedy mieliśmy gospodarstwo, z którego wszystko trafiało do kuchni. Tam było przerabiane, przygotowywane i tym sposobem na przykład powstawał ser. A ponieważ ten ser bardzo smakował naszym gościom, powstała myśl, abyśmy go robili na nieco większą skalę i sprzedawali. To była jedna sprawa. Po drugie doszliśmy do wniosku, że jeśli zdecydujemy się na wytwarzanie produktów benedyktyńskich, to będziemy mieli szansę, że w dość zlaicyzowanym społeczeństwie ktoś zainteresuje się tym, kim są benedyktyni i skąd się wzięli.

Ten motyw określiłbym mianem pośredniego apostolatu. Trzecim powodem jest po prostu działalność gospodarcza, a ta, jak wiadomo, nastawiona jest na wypracowanie zysku, który najzwyczajniej w świecie pozwoli nam przeżyć. Tak jak każdej rodzinie, która musi mieć zatrudnienie....

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 8419

Spis treści

Po godzinach

Artyści dla bohaterów
Biografia na ekranie
Brazylijska fiesta
Bękarty wojny ****
Co w dawnych wiekach grywały kościelne kapele?
Czas wolny
Debiut na ulicy
Ekran dla Amerykanów
Facet od pani w czerwieni
Garfield: Koty górą
Gorący romans wybuchnie na kozetce
Goście z Teksasu
Industrialnym szlakiem
Jubileuszowy maraton muzyczny
Już grają w Starej Prochoffni
Kalendarium
Każdy krok na wagę złota, czyli Spacer Ludzi Dobrej Woli
Kino Złotego Wieku
Koszmar świata korporacji
Kudłaty przyjaciel
Miejsce dla ludzi z pomysłami
Młodzi grają progresywnie
Na skrzydłach husarii, w takt żurawiejki
Nie przeocz
Niebezpieczna tygrysica drzemiąca w kobiecie
Nim ruszą na podbój przestworzy
O człowieku idącym do światła
Od Fabryki Trzciny do bazyliki
Okiem sowieckiego żołnierza
On sam i elektryczny bas
Ostatnia akcja ***
Pierniki bez grawitacji
Pierwsze jest jajko
Pieszo do celu
Pomysł, kreacja, realizacja
Rock bardzo przemysłowy
Rockowy koniec lata
Rosyjska dusza
Saksofon i puzon mogą poszaleć
Spoglądają w przyszłość, choć wiele już za nimi
Tamtych ulic czar
Teatr Polski otwiera podwoje
Trochę jazzu, trochę poezji
Tydzień z muzyką świata
Uczuciowe rozterki 30-latków
Uroczystość jak w domu
W innym wymiarze
W stronę świata bez barier
Wielkie osobowości uchwycone przez Lupę
Wilki, konie i hipopotam
Z disco-matki
Zagrają
Zaróbmy jeszcze więcej ***
Zdjęcia z balonu
Zmień biust i już
„Ballada o Narayamie” – okrucieństwo i humanizm
„Pałacyk Michla” na tysiące głosów
Zamów abonament