Ludzie z twarzą
Anna Dymna opowiada Monice Janusz-Lorkowskiej o zaufaniu, wiarygodności i podopiecznych
Rz: W działalności charytatywnej potrzebne jest znane nazwisko, popularna twarz?
Anna Dymna: Działalność charytatywna polega przede wszystkim na zaufaniu. A z tym zaufaniem jest w Polsce nie najlepiej. Na szczęście nadal cieszy się nim wiele osób publicznych. Dzięki temu mogą stanąć przed kamerami, opowiadać o ludzkich tragediach i nagłaśniać konkretne przypadki. Media słuchają ich dużo chętniej niż zwykłego Kowalskiego, który próbuje się do nich przebić ze swoim problemem. Przypomnę sprawę Janusza Świtaja (33 lata, całkowicie sparaliżowany – red.). Janusz złożył wniosek o możliwość dokonania eutanazji. Bał się, że gdy zabraknie jego rodziców, zostanie skazany na wegetację. Pojechałam do niego. Wysłuchałam. Okazało się, że jego gest był krzykiem o pomoc. Znalazł pracę w mojej fundacji. Dzięki ludziom z całej Polski udało się kupić mu specjalny wózek, dzięki któremu może wychodzić z domu, oglądać świat, cieszyć się życiem. Dziś pomaga osobom, które znajdują się w podobnej sytuacji jak on. Znane osoby sprawiają, że ludzie chętniej słuchają apelu o pomoc i odpowiadają na niego. Stąd na przykład sukces fundacji „A kogo?” Ewy Błaszczyk.
Ale są też fundacje charytatywne, które założyły osoby nieistniejące przedtem w świadomości publicznej.
Na szczęście. Proszę jednak zauważyć, że to są „fundacje z twarzą”. Taka jest Polska Akcja Humanitarna...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta