Justyna i partyzantki
Jeśli Justyna Kowalczyk nie da się dogonić również w Vancouver, będzie mistrzynią nietypową. Bo sezon olimpijski to czas chowania się, rezygnowania ze startów, kombinowania. A ona powiedziała rywalkom: – Róbcie, co chcecie. Ja będę biegać.
Takiej polisy na medale polski sport zimowy jeszcze nie miał. Nawet Małysz w złotych czasach taką nie był, bo nie mógł wystartować na igrzyskach w więcej niż dwóch indywidualnych konkurencjach. A Justyna Kowalczyk będzie miała szansę w czterech i w każdej z nich stała już wcześniej na podium w mistrzostwach świata albo Pucharze Świata. Od MŚ w Libercu, gdzie zdobyła dwa złote i brązowy medal, nie przegrała żadnego ważnego biegu. Zdobyła w tym czasie wszystko, co było do zdobycia, w PŚ co trzeci wyścig wygrywała, a co drugi kończyła na podium. Jeśli w tym sporcie jest jakaś logika, na trasach w Whistler Kowalczyk powinna zdobyć dla Polski drugi złoty medal zimowych igrzysk, wyrównując osiągnięcie Wojciecha Fortuny, i pobiec dalej, po następne miejsca na podium. Ale biegi, choć rzeczywiście są dyscypliną dość logiczną, mają też swoje tajemnice. I Justyna, i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta