Gwałciciel zjednoczył Zieloną Górę
Choć miasto żyje w strachu, nikt nie mówi już „to mnie nie dotyczy”
Dorota Haładyn jest przekonana – bandyta zostanie złapany. To kwestia dnia, dwóch, może trzech. Ale zanim do tego dojdzie, trzeba zdobyć wiedzę. Dlatego Babska Agencja Rozwoju, na czele której stoi, organizuje spotkania z policjantami, instruktorami sztuk walk. Kobiety dowiadują się na nich, że: należy unikać odludnych miejsc, rezygnować z samotnych spacerów, częściej zamawiać taksówki, a w kieszeni nosić gwizdek albo garść soli, którą można sypnąć napastnikowi w oczy.
– W sobotę zaczynamy kurs samoobrony. Mamy profesjonalnego instruktora i salę gimnastyczną w jednej ze szkół. I wszystko za darmo – mówi Haładyn. – Każdy ma jakąś siostrę, żonę, córkę, matkę albo choćby sympatię. Dlatego nikt nie może powiedzieć: „ta sprawa mnie nie dotyczy”.
Zielona Góra się boi. Ale strach zbliżył ludzi do siebie.
Zaczęło się 9 stycznia. Na jednym z osiedli nieznany mężczyzna rzucił się na samotnie spacerującą kobietę. Potem były jeszcze cztery ataki w Zielonej Górze, jeden w sąsiedniej Świdnicy i jeden w oddalonym o blisko 50 km...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta