Jazda przed kamerę
Telewizja i pieniądze kochają łyżwiarzy figurowych. Z wzajemnością – ostatnio aż za bardzo. Kto ma talent, jest kuszony: tańczyć dla medali, w rewiach, a może z gwiazdami na lodzie? Najtrudniej to pogodzić Europejczykom
Pokusa jest tak stara jak jazda figurowa. Łyżwiarze to zawsze byli sportowcy z pogranicza, trochę atleci, trochę aktorzy i baletmistrzowie. A może raczej primabaleriny. Osobowość liczy się w tej dyscyplinie nie mniej niż umiejętności. Uroda i strój dodają punktów. Publiczność jest specyficzna, mało sportowa. Wystarczy spojrzeć na bandy, częściej są na nich reklamy kosmetyków niż piwa. Oglądają kobiety, dla wielu mężczyzn to w ogóle nie jest sport.
Już Sonja Henie w latach trzydziestych pokazała, że z lodowiska do Hollywood niedaleko. Lodowe rewie nie od dziś zapewniają mistrzom dostatnie życie. Różnica polega na tym, że kiedyś to był bilet w jedną stronę. Dopóki obowiązywała reguła amatorstwa, kto zatańczył dla pieniędzy, ten już nigdy nie mógł walczyć o medale igrzysk. Dlatego wszyscy dobrzy łyżwiarze, nawet ci jeżdżący w imię sowieckich ideałów, mieli dwie kariery: pierwszą dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta