Wyniki testów nie świadczą o poziomie kształcenia
Zdawalność na aplikacje nie może być traktowana jako kryterium oceny jakości kształcenia na prawie. Wyniki testów są tak samo miarodajne dla dokonywania takiej oceny jak rezultaty studentów w pchnięciu kulą i skoku o tyczce – pisze profesor Uniwersytetu Szczecińskiego
Nie zgadzam się z poglądem wyrażonym na łamach „Rz” (artykuł Ireneusza Walencika „Najlepiej uczą prawa w Krakowie” z 15 lutego 2010 r.), że wyniki testów na aplikacje są kryterium oceny poziomu nauczania na wydziałach prawa. Wyniki owych testów są bowiem mniej więcej tak samo miarodajne dla oceny jakości kształcenia na wydziałach prawa jak np. rezultaty w pchnięciu kulą i skoku o tyczce osiągane przez studentów tych wydziałów.
Głowa jest zbyt cenna, by robić z niej śmietnik
Aby nabrać dystansu do tego rzekomego miernika jakości kształcenia, wystarczy się zapoznać ze sposobem formułowania pytań zawartych w testach do egzaminu na aplikację i z ich merytoryczną „głębią”. Jeżeli ktoś potrafi w krótkim czasie odpowiedzieć na te pytania, nie dowodzi to, że jest znakomitym prawnikiem. Być może jest, ale nie liczba punktów z testu o tym świadczy.
Wysoka punktacja jest bowiem przede wszystkim świadectwem determinacji i stopnia brutalności, z jakim traktują siebie młodzi absolwenci prawa pragnący zdobyć zawód. Mam na myśli poświęcenie kilku miesięcy życia na uczynienie z własnej głowy, przepraszam, śmietnika czy też czegoś, co można porównać do sortownika śmieci. Chcąc dobrze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta