Dobra szkoła Lecha Kaczyńskiego
W kampanii to Andrzej Duda narzucił standardy i to na jego tle Bronisław Komorowski wypadł tak blado – zauważa socjolog w rozmowie z Michałem Płocińskim.
"Rzeczpospolita": Andrzej Duda uzyskał największe poparcie w I turze wyborów prezydenckich. Wielu komentatorów przypuszczało, że Duda będzie w stanie podjąć walkę z Bronisławem Komorowskim w II turze. Mało kto jednak przewidział, że uda mu się zdystansować urzędującego prezydenta już w pierwszym starciu. Zaskoczył panią ten wynik?
Barbara Fedyszak-Radziejowska: Nie, przewidywałam, że tak będzie. Przyglądając się zmianom poparcia w sondażach, a także temu, co Andrzej Duda i Bronisław Komorowski mówią i jak się zachowują w kontaktach z wyborcami, miałam wrażenie, że dzieje się coś, co znamy już z historii polskiej polityki. Podobnie było 4 czerwca 1989 r. Tuż po ogłoszeniu wyników Komorowski szczerze przyznał, że to jest żółta kartka dla obozu władzy. Pierwszy raz tak jasno powiedział, że nie jest żadnym kandydatem obywatelskim czy kandydatem Platformy Obywatelskiej, tylko kandydatem „obozu władzy". Andrzej Duda przekonał do siebie wielu wyborców i zrobił to nie dlatego, że był znany i rozpoznawalny, nie dzięki kampanii czy pomysłom podrzucanym przez specjalistów od PR, tylko dzięki swojej osobowości, spójnej wizji państwa i programowym pomysłom naprawy życia społecznego i gospodarczego Polski.
Czyli miała pani po prostu tzw. kobiecą intuicję, że Dudzie udało się porwać tłumy. Sondaże pokazywały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta