Wojna w stylu dandy
To była niby sprawiedliwa wojna, argentyńscy generałowie dostali po łapach ubabranych w krwi tysięcy ofiar, status quo zostało przywrócone. Idąc na tę wojenkę, banda gen. Galtierego starała się „uciec do przodu” przed kłopotami wewnętrznymi i... rozbiła sobie nos. Brytyjski lew sprężył się nad podziw, sojusz z Ameryką znów nie zawiódł. Jeśli dobrze pomnę, to Winston Churchill powiedział, że gdy sprawy stoją źle, zawsze można liczyć na Amerykanów
A sprawy nie stały wcale najlepiej, bo – nie wchodząc już w ogromne koszty wojny toczonej prawie na końcu świata, tysiące kilometrów od brzegów Brytanii – brytyjskie operacje wojskowe za morzami nie cieszyły się przesadnym entuzjazmem światowej opinii publicznej.
Posądzenie o neokolonializm natychmiast zawisło w powietrzu – i spadło. Ale na wojnie jak na wojnie, żadna, nawet najsprawniej przeprowadzona operacja nie może się obyć bez odpowiedniej dozy chaosu i krwi. Wylatuje w powietrze „Sheffield”, tonie „General Belgrano”, a razem z nimi giną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta