Reżyserzy widzą we mnie intelektualistę
Przed premierą „Słonecznych chłopców” w warszawskim Teatrze Powszechnym aktor opowiada, dlaczego wystąpi w roli, jakiej dawno nie zagrał
Rz: „Słoneczni chłopcy” Neila Simona to historia dwóch aktorskich wyjadaczy, którzy wobec widzów tworzyli zgrany tandem, natomiast prywatnie mocno się kłócili. Jak pan ocenia swoje możliwości w komedii?
Zbigniew Zapasiewicz: W tej zgrabnej komedii o steranych aktorach, którzy mimo serdecznej przyjaźni uwielbiali się prowokować, jest coś bardzo prawdziwego. Nie jest to utwór typowo rozrywkowy. Grałem w życiu wiele ról komediowych, aczkolwiek reżyserzy, skłonni obsadzać ludzi według ich zewnętrznego oglądu, zaklasyfikowali mnie jako aktora, który umie udawać, że jest intelektualistą. Może dlatego po mojej roli w komediowym „Kwartecie” Harwooda recenzenci pisali, że Zapasiewicz lata w peruczce. Nie mam pretensji o taką ocenę. Dziwi mnie natomiast, że wykazali nieczułość na to, co dla mnie w tym zawodzie jest czułe. Z dużą przyjemnością z Franciszkiem Pieczką i kolegami próbujemy tę komedię, z dobrze napisanymi przez Simona charakterami. Moja rola w tej sztuce jest całkiem inna od tego, do czego w ostatnich latach przyzwyczaiłem widzów. Pozwala mi wrócić do środków, których dawno nie miałem okazji użyć.
Bohaterowie sztuki partnerowali sobie od lat. Tymczasem pan i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta