Kto w Boga wierzy, niech zasiada do wieczerzy
Przed stu laty była odświętna, ale skromna. Dzisiejsza nęci bogactwem potraw, ale zatraca swoją tożsamość. Które potrawy przetrwały, a których nikt nie potrafiłby już dzisiaj zrobić?
Na wigilijnym stole tradycja walczy z nowoczesnością. Niegdysiejsze kasze ustępują miejsca ziemniakom, śledź – karpiowi, a makowce – sernikom. Z jadłospisu wypadło wiele regionalnych przysmaków: zupa z konopi – niegdyś popularna w Wielkopolsce, gotowana fasola z dodatkiem ćwikły – potrawa serwowana na Pomorzu, gołąbki nadziewane kaszą gryczaną z tartymi ziemniakami – jadane w Małopolsce, czy kisiel z owsa – lubiany na Podlasiu. Zamiast nich pojawiły się kulinarne nowości, m.in. sałatki z tuńczyka lub brokułów.
– Paradoksalnie wszelkie hamulce zatraciliśmy w czasach pustych półek, kiedy produktów się nie kupowało, ale z dużym wysiłkiem się je zdobywało – mówi Aldona Plucińska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. – Wtedy już w Wigilię stoły się uginały od jadła. I w wielu domach przestano świętować, a zaczęto się objadać.
Z buraków lub torebki
Niemal w każdym domu w czasie wigilii pojawia się barszcz czerwony lub zupa z suszonych grzybów. I jak przed laty każda gospodyni ma własny sposób na tę potrawę. – Tylko młodym brakuje czasu na ślęczenie przy garnkach – ubolewa Krystyna Raczak z Woźnik, wsi włączonej do Sieradza. – Kto by dziś robił makaron do zupy, kiedy można go kupić w sklepie. Tak samo uszka do barszczu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta